wtorek, 7 lutego 2017

Namiot bezcieniowy za 20 zł

Każdy komu zdarza się robienie fotek tzw. "produktowych", nieważne czy to np. biżuteria na stronę sklepu internetowego, czy kolejna moneta w kolekcji do pochwalenia się na blogu, spotkał się zapewne z problemem oświetlenia. Zwłaszcza zimą, kiedy po przyjściu z roboty do domu jest już ciemno i trzeba robić zdjęcia przy świetle sztucznym. Nawet mocna żarówka daje jakieś takie brzydkie oświetlenie, z cieniami i często w dziwnym kolorze...
Rozwiązaniem jest oczywiście namiot bezcieniowy, dający rozproszone oświetlenie z kilku stron jednocześnie. Najtańsze namioty można kupić już w okolicach 80 zł (chociaż odradzam te najtańsze ponieważ z reguły są przy nich kiepskie jakościowo i bardzo mocno nagrzewające się, zwykłe halogeny). Cena nie jest więc problemem, może nim natomiast być rozmiar takiego namiotu i związana z nim "logistyka". Typowy rozmiar budżetowych namiotów to sześcian o długości boku 50-60 cm, a więc uwzględniając miejsce na rozstawienie źródeł światła trzeba wygospodarować wolną powierzchnię około 1 x 1 m. Wcześniej trzeba go wyciągnąć z szafy, rozłożyć, znaleźć przedłużacz, rozstawić lampy, itd. itp. Rezultat jest taki, że jak mam to wszystko robić żeby strzelić fotkę jednego drobiazgu to mi się odechciewa i robię ją bez namiotu. No i potem mi się nie podoba :-)
Pomyślałem więc jakby tu ułatwić sobie życie... 


Tak, spróbujemy jak sprawdzą się diody LED i parę innych rzeczy, które można znaleźć w domu.

Co będzie potrzebne?


1. Metr taśmy z diodami LED SMD - ceny 1m takiej taśmy na Allegro zaczynają się od około 7 zł (moc 6W). Przy czym 6W to trochę za mało, więc kupiłem 16W (10zł/1m), które z kolei okazały się trochę za mocne ;-) więc polecam coś w okolicach 12W. Dość istotny jest tutaj KOLOR diod - do wyboru mamy najczęściej po prostu zimny/ciepły, przy czym z reguły polecany jest ciepły, ALE wybór powinien zależeć od aparatu, a konkretnie od jego automatyki balansu bieli. Samsungi np. nieco lepiej radzą sobie rzeczywiście z ciepłym, ale już Fuji systemu X ZDECYDOWANIE lepiej wypadają z zimnym. Ja użyłem koloru zimnego.

2. Przewód elektryczny - przekrój 0,5mm2 wystarczy z hukiem, długość w zależności od tego jak zaaranżujemy połączenia, zapewne nie więcej niż 1-2 metry. Można wydłubać z jakiejś popsutej elektroniki, albo kupić za około 1zł/m2.

3. Zasilanie 12V - ja użyłem tutaj pakietu trzech baterii 4V, których używam do innych rzeczy, ale wystarczy zwykła bateryjka 12V, tzw. "do pilota":


Ceny na Allegro zaczynają się od złotówki, ale lepiej zaszaleć :-) i kupić coś bardziej markowego (i alkalicznego) w okolicach 3-5 zł. Wtedy wystarczy na kilkadziesiąt minut pracy diod. 
Można też wykorzystać jakiś stary zasilacz gniazdkowy, ale tu już wskazane jest nieco obycia z elektryką - zasilacz musi mieć 12Vdc i minimum 0,5A, będzie też trochę zabawy z kabelkami.

4. Lutownica, nożyk/nożyczki - wiem, że nie każdy ma lutownicę w domu, ale nie wliczam jej w koszty bo zakładam, że każdy znajdzie jakiegoś sąsiada czy kolegę z pracy, który bawi się w takie rzeczy.

5. Butelka po wodzie 5l - chyba najłatwiejsza do przycięcia, ale można wykorzystać również inne rzeczy, zwłaszcza jeśli chcemy uzyskać większą powierzchnię roboczą, cokolwiek co pozwoli na utworzenie przeciętej w pół obręczy.

6. Opcjonalnie: włącznik elektryczny, kostki instalacyjne - nie są niezbędne, ale wskazane żeby połączenia zrobić w sposób chociaż zbliżony do sztuki inżynierskiej.


No to ZACZYNAMY:

1. Z butelki wycinamy pas o szerokości 10-15 cm, tak "na oko" żeby weszły dwa albo trzy rzędy diod. Ja dałem trzy, ale myślę że dwa również będą OK.

2. Mierzymy długość wyciętego pasa i na tej podstawie przycinamy taśmę LED. Tak, tę taśmę można ciąć - co jakieś 5 diod jest zaznaczone miejsce cięcia. Tak że nie dopasujemy się idealnie do potrzebnej długości, ale nie musimy, jak taśma będzie trochę krótsza nic się nie stanie.

3. Teraz jedyny moment kiedy lutownica jest niezbędna - lutujemy drucikami przycięte taśmy, oczywiście SZEREGOWO (plus do plusa, minus do minusa):


4. Sprawdzamy "na sucho" jak taśmy zmieszczą się na butelce i jeśli wszystko gra to przyklejamy je. Taśma LED ma od dołu taśmę klejącą, która trzyma dość mocno, więc nie potrzeba dodatkowego kleju:


5. No i właściwie możemy już sprawdzić jak to działa - podłączamy zasilanie do kabelków, UWAŻAJĄC ŻEBY NIE POMYLIĆ PLUSA z MINUSEM.

UPRZEDZAM, że gołe diody o mocy 16W potrafią nieźle oślepić i w tej postaci nie nadają się robienia zdjęć. Trzeba czymś rozproszyć ich światło, ja użyłem do tego czystej kartki papieru i wysoce wyrafinowanego ;-) mocowania za pomocą spinaczy:



6. OK, zapewne już przy naklejaniu taśm musieliście walczyć z naturalną tendencją tworzywa do delikatnego zwijania się. Trzeba zrobić jakąś rozpórkę. Chociażby z kawałka kartonu o odpowiedniej szerokości z zagiętymi bokami, np. takiego:



7. Teraz tylko jakieś tło na spód i możemy strzelać fotki!


Część z Was pewnie powie "co to za badziewna chałtura?". I w zasadzie ... będzie miała rację ;-) Skupiłem się głównie na efektach działania, idąc po małej linii oporu jeśli chodzi o jakość wykonania. Najważniejsze, że jak dla mnie, efekty są CAŁKOWICIE ZADOWALAJĄCE :-) - poniżej kilka zdjęć zrobionych dokładnie w tym, pokazanym powyżej, namiociku:




Pozdrawiam!

1 komentarz:

  1. Nosz kurna genialne :) Motam się z tymi moimi wielkimi kloszami, a tu przecież tak prosto można. Trzeba tylko na takie rozwiązanie wpaść :))) Gratuluję pomysłu, na pewno wykorzystam, tym bardziej, że w moim namiocie wystarczy tylko przymocować listwy z diodami. Wreszcie będę miał oświetlenie obiektu również z dołu i z góry. Super sprawa, dzięki za podzielenie się tym rozwiązaniem.
    Z waperskim pozdrowieniem,
    NT

    OdpowiedzUsuń